Pokuta - czym jest, co oznacza, jak się do niej zabrać - te pytania zaczęłam sobie zadawać, myśląc do czego wzywa mnie Maryja w Swoich objawieniach. Kiedy słyszę wezwanie płynące z Fatimy - pokuta, pokuta, pokuta - to co to ma oznaczać dla mnie osobiście?
Kiedy rozpoczęłam modlitwę uniżenia w formie leżenia krzyżem przed Najświętszym Sakramentem, zaczęłam doświadczać owocu takiej modlitwy.
Pierwszy raz było to na rekolekcjach, gdzie małżonkowie zostali zaproszeni do tego, by w samotności, we dwoje przed Najświętszym Sakramentem w kaplicy, modlić się razem, przepraszając w sercu za grzechy przeciwko relacji małżeńskiej.
Wtedy Pan Bóg, a konkretnie Duch Święty rozpoczął pokazywanie prawdy o mnie, o tym, jak pewne postawy, czyny wpływały na tę relację. Mogłam zobaczyć, jak to, co mnie dotykało, bolało ze strony męża, co wydawało mi się jego wadą, było nie bez przyczyny też z mojej strony. Zobaczyłam, że taka modlitwa pokutna prowadzi do poznania prawdy o mnie, otwiera moje serce na skruchę i chęć pojednania, proszenie o przebaczenie męża i zobaczenia też, jak mój grzech wpływa na niego, jak go umniejsza.
Od pewnego czasu Maryja prowadzi mnie też do modlitwy uniżenia, takiej osobistej w adoracji nocnej przed Najświętszym Sakramentem. Taka modlitwa w postawie zupełnego uniżenia, leżenia krzyżem przed Jezusem i przepraszanie Go za grzechy, swoje i innych, wpływa również na otwieranie serca na prawdę o sobie, uwrażliwia na zobaczenie swoich grzechów, tych, które dotąd były zakryte przede mną. Ale też pomaga zobaczyć ogrom Bożej Miłości, która płynie przez tych, których Pan postawił przy mnie na codzień - męża, dzieci, rodziców, teściów, innych. Powoduje przechodzenie od postawy żalu do innych, nieprzebaczenia, zarzutów, obwiniania - do zobaczenia wpływu swojego działania w tych sytuacjach, do wyrozumiałości, przebaczania. Zaczęłam zauważać i przyjmować prawdę o tym, jak pewne działania, postawy, które są dla mnie raniące ze strony innych, są jakby konsekwencją moich postaw, grzechów.
Zobaczyłam, że Pan Bóg przelewa Swoją Miłość, dając mi pewne osoby, jako zadanie i zobaczyłam, jak ja Go zawodzę i zamiast dawać tym osobom miłość, ja sama od nich tej miłości wymagam, oczekuję...
Postawa pokuty i uniżenia uczy mnie otwierania serca, by dawać miłość, nie wymagając nic w zamian. I przyjmowanie, gdy nie jest to zauważone. Zobaczenie swoich grzechów, prowadzi do chęci podejmowania pokuty na codzień - przyjmowania sytuacji, trudności, przeciwności takich, jakie przychodzą - z uległością, jako okazji do pokutowania za grzechy. Daje też pragnienie, by żyć inaczej, by bardziej kochać, słuchać, służyć...
Kiedyś, w bardzo szczególnym momencie usłyszałam w sercu, że dostanę nowe serce i nowego ducha do mojego wnętrza, i tej nadziei się trzymam i pokutując, o to proszę...
Grażyna
Od wielu lat wydawało mi się, że wszystko jest już w moim życiu poukładane, że jestem blisko z Jezusem. Duch Święty wspomagał mnie. Ale były krótkie momenty refleksji, że może chciałby większej mojej współpracy z Jego łaską. Zaczęłam więc prosić, by mi pokazał, co stoi temu na przeszkodzie.
Przyszedł czas, kiedy rozlała się w naszym kraju fala zła i odrzucenia Boga. Bardzo mnie to zdesperowało. Zaczęłam pokutować, łącząc ten zalew zła z moim jakimś brakiem. Nie trwało długo, kiedy zobaczyłam wiele moich grzechów z przeszłości, z których się spowiadałam, ale nie opłakałam ich, nie żałowałam całym sercem. Najbardziej bolały braki miłości wobec najbliższych. Ten ból był nie do wytrzymania, łzy bardzo gorzkie. Post, pokuta, modlitwa sprawiły, że przygotowałam się do spowiedzi z całego życia. Po spowiedzi było kilka dni radości, ale dalsze pytanie Ducha Świętego odsłoniło przede mną grzechy zaniedbań. Byłam przerażona!
Tyle razy otrzymywałam piękne Boże natchnienie do zrobienia czegoś, rozmowy z kimś, napisania jakiegoś tekstu. I rozmywało się to w ciągu dnia, rozmów i spraw codziennych. Ileż razy na Mszy świętej zaniedbałam żywe uczestnictwo. W rozmowie z kimś potrzebującym nie oddałam całego serca! Potrzebna była druga spowiedź z zaniedbań z wielu lat wobec Boga i ludzi! Już wiem z całą pewnością, że największy grzesznik na ziemi jest moim bratem. I chcę, jak mówiła św. Terenia podczas swojej niewiary „zasiadać z nim razem do stołu".
Helena